niedziela, 14 sierpnia 2011

Bułgaria cz. III.

Witam,

Zgodnie z zapowiedzią tym razem napiszę parę słów o plażach w południowej części bułgarskiego wybrzeża. Ale wcześniej jeszcze parę słów na temat poszukiwań mieszkania.

Po czterech dniach spędzonych w kwaterze w centrum Achtopola stwierdzamy z Łukaszem, że jest tam dla nas zbyt głośno. Udajemy się więc na poszukiwania cichszego miejsca.
Stosujemy wypracowany już w czasie wcześniejszych podróży patent. Jedziemy na obrzeża miasta i szukamy najbardziej oddalonej od centrum kwatery (jest tam zazwyczaj spokojniej i sporo taniej niż w mieście).

Jakieś kilkaset metrów od granicy miasta zauważamy informację o wolnych pokojach w dużym domu ze ślicznym ogródkiem. Wstępujemy, żeby zapytać o szczegóły. Wita nas starsza pani, pokazuje pokoik na piętrze, który nieodparcie przywodzi skojarzenia z wakacjami u babci. Podoba się nam. W przekonaniu utwierdza nas weranda porośnięta winoroślą z widokiem na zachód. Tak… zdecydowanie się podoba. Zostajemy tutaj.
Właścicielka okazuje się bardzo pogodną, ciepłą i otwartą osobą. Każe się nazywać „ciocia Zlatka”.
Przez tydzień, który u niej spędziliśmy zdążyliśmy się z nią zaprzyjaźnić. Siadując wspólnie wieczorami na werandzie sporo dowiedzieliśmy się o Bułgarii, jej mieszkańcach, ich problemach i radościach. Ciocia przedstawiła nam dzieje swojej rodziny, ale była także ciekawa naszych historii.
W czasie pobytu regularnie podrzucała nam słodkie, soczyste pomidory ze swojej grządki a także przyrządzała tradycyjne bułgarskie jedzenie (przy okazji umieszczę na blogu kilka oryginalnych bułgarskich przepisów, które od niej dostałam).

Tydzień u cioci Zlatki to sielanka. Długie ciepłe wieczory, cisza, zachody słońca, lokalne wino… noo czasami piwo… i caca (lokalny przysmak – małe smażone rybki, często podawane zamiast frytek właśnie do piwa).
No i oczywiście codziennie plaża.
A plaż w okolicach Achtopola dostatek: kamieniste, skaliste, piaszczyste, małe, duże, zaludnione, bezludne… do wyboru do koloru.

W samym Achtopolu jest duża piaszczysta plaża miejska, gdzie można wynająć leżaki z parasolkami. Oprócz niej jest sporo mniejszych zatoczek, gdzie również można przyjemnie spędzić czas. Jednak według nas najbardziej atrakcyjne były skałki w porcie, nieopodal latarni.

Często jeździliśmy także do miejscowości Sinemorec. Mówi się, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc nad Morzem Czarnym. Do niedawna była to niedostępna strefa przygraniczna. Jednak po zmianach politycznych miejscowość zamieniła się w kurort, gdzie nowobogaccy Bułgarzy budują sobie dacze, hotele i pensjonaty. Nic dziwnego, okolica bogata jest w piękne, długie, piaszczyste plaże otoczone zielonymi wzgórzami, majestatycznie schodzącymi do morza.
Jednak póki co, miejscowość zachowała bardzo przyjemny, przytulny i niezbyt jeszcze skomercjalizowany charakter.
W Sinemorec jest kilka plaż. Większość z nich znajduje się na południe od miasteczka. Każda robi ogromne wrażenie.

  • Plaża miejska. Długa na ponad kilometr. Część jest komercyjna, z leżakami do wynajęcia. Reszta jest bezpłatna. Po przejściu plaży, wspięciu się na sąsiadujące z nią wzgórze i przejściu około kilometra ukazuje się
  • druga plaża w Sinemorec. Fantastyczne miejsce. Mniej więcej takiej wielkości jak plaża miejska. Ale zdecydowanie bardziej dzika. Nie dociera tam już wielu ludzi (na ponad kilometrowej plaży można spotkać kilkanaście, może kilkadziesiąt osób). Za drugą plażą ciągnie się
  • rezerwat „Silistar”. To zapierające dech w piersiach klifowe wybrzeże z bujnie rozwiniętą florą i fauną. Nasuwające się skojarzenia to klify Moheru w Irlandii i powulkaniczne klify na jednej z Wysp Kanaryjskich – Lanzarote.

Nieco na północ od Sinemorec znajduje się kolejna zjawiskowa plaża. To pas piasku o szerokości kilkudziesięciu metrów, który oddziela morze od biegnącej przez kilkaset metrów równolegle do niego rzeki Weleki (patrz. zdjęcie). Niesamowite w tym miejscu jest to, że w jednej chwili jest się nad morzem, gdzie słychać szum fal, dźwięki skuterów wodnych… a po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów jest się w zupełnie innym świecie – jakby nad brzegiem słodkiego jeziora… z wodnymi szuwarami, porastającymi brzegi drzewami… wśród skrzeku żab i śpiewu ptaków.

Kilka kilometrów na południe, w kierunku Turcji, znajduje się perełka bułgarskiego wybrzeża. Otoczona ze wszystkich stron lasem i górami plaża Silistar. To wielka, dzika, położona w zatoczce piaszczysta plaża. Nawet konieczność przejechania kilku kilometrów wyboistą, bardzo złej jakości leśną drogą nie odstrasza dziesiątek, a nawet setek turystów od odwiedzenia tego wspaniałego i odludnego miejsca. Przylegające do plaży skalne wybrzeże stanowi świetny miejsce do nurkowania.

Wymienione w tym i poprzednich wpisach miejsca, to tylko część atrakcji jakie mieliśmy okazję spotkać, a tylko promil tego co można znaleźć w Bułgarii.

Mogę śmiało powiedzieć, że Bułgaria wraz z jej ciepłym klimatem, górami i morzem, ponad tysiącletnią historią, bogatymi tradycjami oraz przede wszystkim otwartymi i gościnnymi mieszkańcami jest świetnym pomysłem na odpoczynek po roku ciężkiej pracy.

Kto wie, może jeszcze będziemy mieć okazję, żeby tam pojechać.


Druga plaża w Sinemorec
Rezerwat "Silistar" - monumentalne klifowe wybrzeże
Plaża Silistar - perełka otoczona lasami i górami
Plaża oddzielająca rzekę Welekę i morze
Plaża w Sinemorec


Domowe pomidory i "caca" - przekąska dla twardzieli ;o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz