środa, 29 sierpnia 2012

Książka już moja!


Czas odnaleziony jest już mój! W niedzielę odebrałam książkę z rąk autorów na Konfederackiej w Krakowie. Było bardzo, bardzo miło:) Mnóstwo fantastycznych opowieści, które zapewne znajdą się w kolejnej części, bo nie mam wątpliwości, że taka będzie. Wszyscy, którzy znają blog Mimi wiedzą o czym mówię, a Ci którzy jeszcze nie znają powinni poznać ten piękny świat pełen dobrych ludzi, pozytywnych emocji, bliskiego kontaktu z naturą...







poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Jaś i Pola

W jeden ze słonecznych, sierpniowych dni wykonywaliśmy sesję fotograficzną dla Asi, Wojtka i ich dzieci: Poli i Jasia.
Sesja odbyła się w Dolinkach Krakowskich. Zabraliśmy wszystko, co trzeba, by urządzić wspaniały piknik. Pod wieczór słońce schowało się za drzewami, a my mieliśmy idealne do fotografowania warunki - przede wszystkim delikatne światło. Pola od kiedy założyła na głowę wianek upleciony z polnych kwiatów, nie rozstawała się z nim ani na chwilę. Przypominała mi w tym mnie samą, kiedy miałam tyle lat co ona. Uwielbiałam wprost wianki uplecione przez czyjeś dorosłe, bardziej wprawne ręce...






sobota, 18 sierpnia 2012

Jeszcze trochę wakacji

Jeszcze parę zdjęć, by pokazać Wam jak pięknym krajem jest Czarnogóra...
 Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie życząc miłej soboty :))

Jezioro Pivsko, Czarnogóra

Detal 



Łodzie przy przystani w Peaście

Plaża w okolicy  Sv. Stefan

Zestaw do kawy...;)

opuszczony dom w górach...

Miejscowi zwą to : "muszyca" ;)

Widok na Bokę Kotorską - fiord nad Adriatykiem

Perast, Boka Kotorska

piątek, 10 sierpnia 2012

Ulcinj


Było pięknie, ale się skończyło... Trzeba wracać do rzeczywistości. Ale wspaniałe przeżycia z tegorocznego, trzeciego już, wyjazdu do Czarnogóry pozostaną w pamięci na długo.

W tym roku, podobnie jak w poprzednich latach byliśmy u Muradiji i Skenda w Ulcinju, ostatnim mieście w Czarnogórze przed granicą z Albanią.

To ponad dwudziestotysięczne miasto zafascynowało nas już przy pierwszej wizycie.
Kultura Zachodu zderza się tutaj z Orientem. Widać to na każdym kroku. Nikogo nie dziwi tam widok idącej chodnikiem babci Albanki w białej islamskiej chuście na głowie z kroczącą obok, wyzywająco ubraną, wnuczką. W mieście tym żyją obok siebie muzułmanie i chrześcijanie. Znajduje się tutaj 5 meczetów i jedna cerkiew.
W czasie wojny w Kosowie Czarnogóra przyjęła do siebie tysiące uchodźców z Kosowa i tak naprawdę oddała im Ulcinj. Stąd tutaj tak wielka liczba kosowskich Albańczyków.

Charakterystyczny jest też iście arabski ruch na ulicach miasta. Centrum to od rano do nocy niekończący się korek. Nie lada wyzwaniem jest jazda samochodem po mieście. Bardzo luźne jest podejście od przepisów drogowych. Ogólnie panuje reguła: „pierwszeństwo ma ten, komu bardziej się spieszy”. Jedyna reguła, której w miarę trzymają się kierowcy, to zatrzymywanie się na czerwonym świetle... ale tylko tam, gdzie są światła. Dla przykładu, główne rondo w mieście świateł nie ma... Co tam światła... tam nie ma nawet znaków drogowych. Jest po prostu rondko z drzewkiem oliwnym pośrodku. I służy ono wszystkim. Oprócz, tego, że jeżdżą po nim samochody, można także spokojnie po nim chodzić lub zaparkować auto. Całego obrazu dopełnia znudzony policjant, który prawdopodobnie ma czuwać nad ruchem, ale zazwyczaj rozmawia przez telefon komórkowy. Wśród tego niekończącego się korka pomykają setki skuterków i małych motorków typu „Komar”. W związku z tym nie dziwi widok mnóstwa charakterystycznych, poobijanych ze wszystkich stron samochodów. Co ciekawe, mimo całej tej ciasnoty, ekwilibrystyki na drodze, trąbienia, omijania i cofania, wśród kierowców nie ma złych emocji. Trąbienie to zazwyczaj ostrzeżenie lub podziękowanie.

Ponad całym tym gwarem, na skale wchodzącej w morze usytuowane jest stare miasto, które liczy sobie ponad dwa tysiące lat. Starówka niedawno została odnowiona i bardzo przyjemnie pospacerować po niej wieczorem wąskimi uliczkami wijącymi się pomiędzy kamiennymi budowlami... No i oczywiście romantyczna kolacja w restauracji z widokiem na tarczę słoneczną chowającą się w tafli morskiej.


Nieraz, wczesnym rankiem wychodziłam na spacery fotograficzne, w czasie których mogłam poznać „prawdziwy” Ulcinj. Bladym świtem, zanim samochody zaczęły tworzyć korek, a turyści przebudzili się po nocnych hulankach, miałam okazję zobaczyć i fotografować puste jeszcze ulice i samych mieszkańców, ich poranną krzątaninę, ruch na bazarze, pierwsze promienie słońca... no i wypić poranną kawę z miejscowymi. Cudowne doświadczenie. Dowiedziałam się wtedy, że większość mieszkańców żyje z turystyki. Sezon turystyczny nad Adriatykiem jest krótki – trwa zaledwie 3 miesiące. Aby utrzymać się cały rok, muszą odłożyć z tego co uda się im zarobić w lecie. Co bardziej przedsiębiorczy handlują oliwą z własnych upraw lub rakiją, a w okresie jesiennym i zimowym dorabiają w branży budowlanej. Mimo że nie ma tam bogactwa ci ludzie wydają się spokojni i szczęśliwi...potrafią cieszyć się życiem.





Mnóstwo takich samochodów jeździ po Ulcinju. Ten stał przed naszym balkonem.

Gaj oliwny... 200 metrów od naszego mieszkania.


W jednym z meczetów.

Wcześnie rano jest jeszcze pusto w meczecie.

RONDO